Posted by WB

7C

7 CONTINENTS


TOUCH THE WORLD

W swojej wspaniałej książce “Podróż do źródeł czasu” Alejo Carpentier pisał , że “podróż po wyjątkowych drogach podejmuje się nieświadomie, nie wyczuwając cudu chwili, gdy się go przeżywa, dociera się tak daleko poza wydeptane ścieżki, poza świat znany, że człowiek, dumny ze swego przywileju i odkrycia, czuje się zdolny do powtórzenia tego czynu; ilekroć zechce, rozporządzając drogą niedostępną dla innych. Któregoś dnia popełnia błąd nie do naprawienia  i usiłuje przebyć drogę na nowo, w przekonaniu, że historia wyjątkowa może się powtórzyć, wraca więc, ale znajduje zmienione pejzaże, zatarte punkty zwrotne, a ci, którzy mogą go poinformować, nie mają już tych samych twarzy…”. To prawda, że kluczowym czynnikiem wszystkich wypraw jest czas. Na początku projekt poznawania Świata, nazywał się 7C i jego założeniem było zrealizowanie ustalonych celów na wszystkich siedmiu kontynentach. W pewnym momencie, nabrał on jednak  nowego wymiaru. Ważniejsze stało się przeżycie niezapomnianej przygody, poznanie lokalnych mieszkańców, zrozumienie miejsca, w którym jesteśmy. Wielu himalaistów potrafi pokazać swoje zdjęcia ze szczytów Annapurny czy Everestu. Są w stanie udowodnić nawet, że pokonali własne słabości. Nie każdy jednak potrafi opisać, jak smakuje herbata z mlekiem jaka na 5 tysiącach metrów i jakie problemy nurtują szerpów, którzy ją przyrządzili. I jak pachnie świeży śnieg na tej wysokości czy przesiąknięte mistyką,  wnętrza buddyjskich klasztorów. Z czasem człowiek rozumie, że nie wystarczy tam BYĆ. Trzeba tego po prostu DOTKNĄĆ i poczuć. I tak narodziła się inna nazwa tego projektu - TOUCH THE WORLD. Czas nauczył nas przemierzać kontynenty bardziej świadomie, ciesząc się majestatycznością chwili, a nie zaliczając kolejne miejsca na mapie. Tak powstały opowieści Antarctica Story, Sahara Story, Himalaya Story i kilka innych. Z każdą z nich związane jest TYLKO JEDNO MIEJSCE NA JEDNYM KONTYNENCIE,  ale mające, z perspektywy mijającego czasu, wymiar szczególny. Miejsce, do którego zapewne już nie pojedziemy ponownie, ale będziemy wracali do przemyśleń, które tam powstały i były wytworem chwili, która bezpowrotonie minęła.

7 opowieści o 7 światach, na początek Antarctica Story i kilka zdjęć z pozostałych ekspedycji.

AFRYKA

TRANS SAHARA EXPEDITION


africa1s

Poczuć oddech Wielkiej Pustyni. To marzenie zrodziło się już w dzieciństwie. W czasach studenckich powstał list do zakładów  Stara i Tarpana, z zapytaniem o możliwość wypożyczenia ich produktu na wyprawę przez Saharę. Brak odpowiedzi nie był jednak przeszkodą w realizacji tego pomysłu. Kilkanaście lat później został on zrealizowany w bardziej przemyślany sposób, z użyciem Land Cruiserów i tych, których nazywają tutaj poetycko “okrętami pustyni”, czyli wielbłądów.

Wrażenia - to bezkres, pył, mistyka i pokora dla natury. Nigdzie nie ma takiego horyzontu. Pojęcie drogi nabiera tu nowego znaczenia. Pustynia szyderczo pozwala nam marzyć. Dostrzegać wielką wodę czy góry, by po całym dniu wędrówki pozbawić wszelkich złudzeń i przekonać, że to tylko rozżarzone powietrze. Wdziera się w każdy zakątek naszego ciała, a to, co wyobrażaliśmy sobie wcześniej jako piasek, jest pyłem, uczącym nas pokory wobec nieskończoności i niepoliczalności. Bierzemy jedno ziarenko, ledwo dostrzegalne i z trudem oddzielone od reszty. Jest niczym wobec naszej techniki i wiedzy. Ale dobrze wiemy, że wokoło takich pojedynczych ziarenek jest tak niewyobrażalna liczba, iż zmusza nas to do zrozumienia kto tu decyduje czy będziemy żyli czy zamienimy się w pył, jak wszystko, co ona dosięgnie.

Nocą w oazie, gdzieś pośrodku tego suchego oceanu, przy najbardziej granatowym niebie jakie kiedykolwiek widzieliśmy, gdy wokoło zapanuje przerażająca cisza,  usłyszymy bicie własnego serca i ten dziwny oddech. Aż zrozumiemy, że to nie jest nasz oddech. To mistyczny oddech pustyni. Pustyni, która żyje i toleruje naszą szaloną ekspedycję.

africa2s

africa3s

AMERYKA PÓŁNOCNA

GRAND CANION FLIGHT


usa2s

Jest takie miejsce na ziemi, gdzie najwyraźniej można zrozumieć istotę  czasu. Niejednokrotnie było nam dane przyglądać się, jak spadająca woda z impetem uderza w skałę i rozpryskuje się wokoło. Skała pozostaje niewzruszona i wydaje się tkwić w przekonaniu o swojej niepokonanej strukturze. Tyle, że to nie jest wcale jej zasługą. Tu zbawcą okazuje się czas. Nieustępliwe krople potrafią swoje zadanie wykonywać przez miliony lat, godzina po godzinie, dzień po dniu, stulecie po stuleciu. I w końcu okazuje się, kto tu jest zwycięzcą…
Tak powstał Wielki Kanion Kolorado, gdzie rwąca rzeka wydrążyła sobie koryto o głębokości do dwóch  kilometrów w głąb  rozległego płaskowyżu.

Przemierzyliśmy jeepami pustynię Mohave, bezkresne przestrzenie Nevady i Arizony, najgorętsze miejsce na ziemi, jakim jest Death Valley, ale Wielki Kanion można było zobaczyć w pełni, jedynie lecąc helikopterem wzdłuż jego skalistych zboczy, poniżej linii horyzontu.

usa3s

usa4s

usa1s1

AMERYKA POŁUDNIOWA

TRANS PATAGONIA EXPEDITION


patagonia4s

Jeżeli ktoś zapytałby mnie dzisiaj - dlaczego Patagonia, nie umiałbym chyba odpowiedzieć. Tyle jest wspaniałych miejsc na tym kontynencie. Boskie Buenos, kultowe Rio, tajemnicza Amazonka, wspaniałe lodowce Chile. Ale to Patagonia jest zapomnianą krainą, gdzie zatrzymał się czas. Koniec świata, najdalej na południe wysunięty skrawek lądu, na którym można spotkać jeszcze osady, w których mieszkają ludzie. A pomiędzy nimi tysiące kilometrów bezkresnego  pustkowia, porośniętego  trawą, poprzerywanego  leniwie płynącymi rzekami, nad którymi wiszą złowieszcze chmury i wieje przeraźliwy wiatr. Tu nawet wielkie drzewa rosną tak, jak pozwoli im wiatr, uginając się pod jego naporem. Obok równin, piękne góry i lodowce. Dziewicza, trudno dostępna przyroda, która uświadamia nam, że nie tylko człowiek, ale nawet czas nie jest w stanie jej pokonać. Może to właśnie wzbudza taką fascynację tym zakątkiem ziemi, który trudno nazwać pięknym, w potocznym tego słowa znaczeniu, ale na pewno można powiedzieć o nim, że jest fascynujący. Są takie miejsca na ziemi, gdzie piękno się czuje, a nie ogląda. To właśnie TUTAJ.

patagonia3s

patagonia5s

patagonia2s

patagonia1s

ANTARKTYDA

ANTARCTICA GRAHAM LAND EXPEDITION


antarctica7s

Kiedy odpływałem z Antarktydy, na skalisty  brzeg, tej, pokrytej wiecznym lodem krainy wyszedł pingwin. Pamiętałem go doskonale, był jakiś inny niż pozostałe. Tego dnia długo  ganialiśmy się pomiędzy dziwnymi lodowymi formami, a później, podszedł jak właśnie wysyłałem maila przez satelitę. Przekręciłem w jego kierunku ekran notebooka i pokazałem zdjęcia lasów, łąk i jezior. Wpatrywał się w nie z zainteresowaniem, lekko przechylając na bok głowę z niedowierzaniem. Teraz stał i patrzył przez chwilę, po czym odwrócił głowę, jakby starał się z kimś z tyłu porozumieć… Po chwili pojawił się drugi pingwin, później trzeci, czwarty i kolejne. Były ich dziesiątki. może setki.  Wszystkie ustawiły się na brzegu, jeden obok drugiego. Utworzyły kilkudziesięciometrowy, przedziwny rząd, wpatrując się w milczeniu w nasz statek. Zapadła przerażająca cisza, przerwana przez warkot włączonych silników. Pingwiny stały jednak w bezruchu. Odwróciłem głowę, nie mogąc na to spokojnie patrzeć. Żegnaj Antarktydo - pomyślałem. Małe stworzenia w galowych frakach oddalały się coraz bardziej, a widok ten stał mi przed oczami długo, jak przebijałem się przez straszny sztorm na Dreake’u. Wiedziałem, że muszę wrócić do domu, ale czułem, że tracę coś bezpowrotnie. Zrozumiałem, że nie ma takiego miejsca na świecie. Tak pięknego i trudnego do przeżycia. Tak surowego, a jednocześnie wywołującego takie emocje przy rozstaniu…

antarctica5s

antarctica4s

antarctica6s

antarctica3s

antarctica2s

AZJA

EVEREST BASE CAMP EXPEDITION


nepal2s

Kiedyś zapytano G. Mallorego, dlaczego poświęca całe swoje życie, żeby wejść na Everest. Bo on tam jest - odpowiedział. Teraz są tam razem, jego zamarznięte od lat ciało i pokryta wiecznym lodem, majestatyczna góra. Razem skrywają największą tajemnicą himalaizmu - kto pierwszy ją ujarzmił. Ludzie jednak cały czas zadają to, niewytłumaczalne pytanie - dlaczego inni ryzykują życie dla wejścia na szczyt. W gronie  himalaistów na Tamelu, kultowej dzielnicy Kathmandu, gdzie zaczynają się wszystkie wyprawy, usłyszałem kiedyś - skoro o to pytają, to i tak tego nie zrozumieją.
Everest Base Camp to  magiczne miejsce, tu już liczy się tylko Everest. Ale może nie zawsze powinien liczyć się jedynie   szczyt. Czasami niemniej ważna jest droga. Szczególnie tutaj. Przesiaknięte mistyką klasztory ku chwale Buddy czy Siwy. Kamienne kopczyki dla tych, co nie wrócili i kolorowe flagi modlitewne. Wieczna mgła i wreszcie ta jedna chwila, w której można ujrzeć Górę Gór…

nepal1s

nepal3s

nepal4s

nepal5s

nepal6s

nepal10s

nepal7s

AUSTRALIA

THE BLUE MOUNTAINS AND NEVER NEVER LAND EXPEDITIONS


australia31

Neverland - Nibylandia, bajeczna Kraina Marzeń i Wyobraźni Piotrusia Pana. Gdzie? “Druga gwiazda na prawo, i prosto, aż do poranka”. Jak dostać się do Nibylandii? Polecieć. Aby polecieć, wystarczy Cudowna Myśl i trochę Wróżkowego pyłu…

Cudowna Myśl zaprowadziła nas na drugą stronę Świata. Lądując w Botany Bay, jak James Cook, a później statki ze skazańcami Jej Królewskiej Mości, znaleźliśmy się w dziwnym miejscu, jakże odmiennym od tych, które znajdowaliśmy gdzie indziej. Surowe, skaliste wybrzeże, a obok wspaniałe plaże o złotym piasku, wzburzone i groźne wody Pacyfiku, a z drugiej strony najpiękniejszy Podwodny Świat jaki powstał na Ziemi.

Witając Nowy Rok o dziesięć godzin wcześniej, czuliśmy, że dostajemy specyficzny bonus od życia i nie możemy go zmarnować. Wiedzieliśmy, że czeka nas długa droga przez góry ku bezkresom Outbacku. Przemierzając Góry Błękitne chcieliśmy, żeby chwila ta trwała jak najdłużej. Kto raz na nie spojrzy, ten będzie chciał tam wracać i karmić swoją duszę widokiem piękna, niedotkniętego cywilizacją. To tu znaleziono prehistoryczne rośliny, które znano do tej pory jedynie ze skamieniałości.

Za górami czekał Outback ze swoją Krainą Nigdy Nigdy, jak nazwali go Aborygeni czyli Nibylandią. Kraina skrajności. Czerwony pył, który bynajmniej nie okazał się wróżkowym i niemiłosiernie piekące słońce. Ale idąc w kierunku poranka, wiedzieliśmy, że jest to miejsce, gdzie ponownie nauczymy się marzyć. Marzenia to coś, co utraciliśmy w dzieciństwie, sprzedając naszą duszę korporacjom i wpadając w wir codzienności. Tutaj ogarnęła nas magia miejsca. Pojawiały się  plany, sens życia, niczym nie skrępowana dziecięca wyobraźnia i siła, pozwalająca realizować to, o czym do tej pory baliśmy się nawet pomyśleć.

Takie miejsca na Ziemi zmuszają do powrotu. I to nie tylko powrotu przez góry. Także do  momentu w życiu, w którym zatrzymały się marzenia. A może zostały już zrealizowane i zabrakło czasu na tworzenie nowych.

Czy w ogóle jest takie miejsce, w którym byliśmy? Może kraina Nigdy Nigdy - nigdy nie istniała? Stając ponownie u brzegu oceanu zastanawialiśmy się nad tym coraz bardziej. Nieważne. Gdzieś na tym pustkowiu znaleźliśmy coś, czego tak bardzo potrzebowaliśmy do życia…

australia1

australia02

australia2

australia4

australia5


EUROPA

TO THE NORTH


europa2s2

Europa. Jedyny kontynent, który nie zaczyna się na “A”. Wielokulturowy tygiel, tak nam bliski, a trudno go zrozumieć. Długo zastanawiałem się, która z ekspedycji zasługuje na tym kontynencie na wspomnienie. Czy wejścia na alpejskie lodowce we Włoszech i Austrii, jaskinie Słowenii, via Ferraty, Bałtyk, w końcu Rysy czy Orla Perć? Wygrał jednak rejs TO THE NORTH. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że celem nie był Spitsbergen, Lofoty czy Przylądek Północny. Kres żeglugi to najdalej na północ wysunięta zatoka stukilometrowego szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Nieprzerwanie od dwunastu lat. Wieczory z szantami,  ognisko, świeżo złowiona ryba, tańce folkowe, długie opowieści żeglarskie przy portowym piwie, klucze kormoranów, ciepło słońca i granat nocy … Tak, tu dopiero można znaleźć czas, położyć się na wznak i wsłuchać w słowa, zanim skończy się piosenka…

europa1s

europa5s

europa6s

europa7s

europa8s

europa4s